piątek, 23 sierpnia 2013

00. Poznam cię.

Każdego dnia mijasz kilkadziesiąt nie ważnych osób oraz kilka bliskich twemu sercu.
Każdego dnia mijasz ludzi, często nie wiedząc kim są.  
Nie wiesz kogo spotykasz.
Mijasz dziewczynę uśmiechniętą, rozgadaną z towarzyszącą jej przyjaciółką.Mijasz dziewczynę, w twoim mniemaniu, normalną.
Mijasz mnie, nie wiedząc nic.
Nie wiesz , co siedzi w mojej głowie. Nie wiesz co mam w sercu.  
Nie wiesz czy wszystko jest dobrze czy wręcz przeciwnie. 
Nie wiesz o mnie nic, więc nie waż się mnie oceniać.
Nie oceniaj ludzi, nie mów, ze jest gruba. Bo nie wiesz, co ją w życiu spotkało. Może jest chora a może po prostu leniwa. Nie wiesz, więc nie oceniaj.
*
Zielonożółta maź wypływająca z nosa, zaczerwienione oczy i dreszcze sodowane gorączką. Tak od paru dni wygląda moje życie. Kaszlenie i kichanie.  Moja odporność już dawno pojechała sobie na wakacje  organizm nie ma sił na walkę.  Wszystko jest do dupy, nawet moje ukochane prawo, które studiuję pod prawie dwóch lat. Miałam dość. Chciałabym się zaszyć gdzieś daleko z dala od problemów. 
Chciałabym żyć jak kiedyś.  
Chciałabym znów być dzieckiem, cofnąć się do etapu kiedy żyłam beztrosko. 
Chciałabym być silniejsza i w końcu wygrać, a nie każdego dnia powtarzać sobie, że to ostatni raz lub „od jutra”.Wytarłam nos z białą chusteczkę, wpatrując się w ekran laptopa. Musiałam czymś zająć swoje myśli, żeby znów nie popaść w trans.  Obiecałam sobie. Obiecałam.  Głos w mojej głowie mówił jednak coś innego. Pchał mnie w kierunku kuchni.
Wirginia, ogarnij się. Obiecałaś sobie.
Tylko, że znów złamię tą obietnicę i pójdę. Wiem to. Jestem zbyt słaba. Długo nie trzeba było czekać na moje załamanie, bo już po paru minutach stałam oparta o blat i próbowałam walczyć z sobą.  Zagryzłam dolną wargę, sięgając po słodkości, które jeszcze zostały w szafce.  Zamarłam, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Rzuciłam paczkę ciastek na stolik i podążyłam do korytarza z zamiarem otworzenia drzwi.
Ujrzałam chłopaka, który wprowadził się jakiś czas temu do mieszkania nade mną. Widziałam go już parokrotnie i za każdym razem wyglądał na jakiegoś takiego spoconego. Teraz uśmiechał się serdecznie w moim kierunku, trzymając w rękach torbę z Biedronki.
-Cały blok słyszy, że kichasz. – oznajmił, pakując się do mieszkania bez mojej zgody. –Fabian jestem.
-Mógłbyś wyjść? – założyłam ręce na piersi.
-Niegościnna jesteś.
-Wirginia dla ścisłości. – wskazałam  mu drzwi. 
–Czego chcesz?
-Spokoju dla bloku. – wszedł w głąb mojego niewielkiego lokum. Poruszał się po nim jakby dobrze je znał. Udał się do kuchni, gdzie stanął przy stole i zaczął wyciągać z torby przyniesione przez siebie rzeczy.
-O ciacha! – powiedział wesoło i otworzył sobie paczkę Delicji. Miałam ochotę go zabić.-Idź pod koc, a ja zrobię ci coś co postawi cię na nogi
.-Wątpię. – mruknęłam obrażona, idąc do pokoju. Rozsiadłam się na stalowej kanapie i przykryłam się ciemnym kocem.
Upadłam na głowę. Przecież ja go nie znam.
 Przecież przy nim nie zrobisz nic głupiego. Będzie cię pilnował. Przynajmniej teraz.

od autorki:  Coś spontanicznego, coś cholernie dla mnie trudnego, coś mojego. Coś podobnego do tego co wcześniej napisałam, ale jednocześnie coś innego. Coś, w moim wykonaniu, tragicznego. Nie wiem czy będę to kontynuować, ale wpiszcie się tu